19 listopada 2015

Las marzeń

Gdy byłam jeszcze dzieckiem biegającym ze śmiechem po podwórku i myślącym, że od całowania można zajść w ciążę, zawsze, gdy ktoś się mnie pytał, kim chcę zostać w przyszłości, odpowiadałam: leśniczym.

Tak, właśnie nim (to nie jest śmieszne!).


Mieszkanie w lesie wydawało mi się czymś nadzwyczajnym, czymś nieosiągalnym dla takiej istoty jak ja. Nie, nigdy nie lubiłam grzybobrania. Nadal nie umiem rozróżnić prawdziwka od muchomora. Jednak w lesie człowiek staje się taki... mały. Natura wokół przytłacza, jakby chciała pokazać, że jeszcze nie zniknęła całkowicie z powierzchni Ziemi. I ta cisza panująca wokół. Niesamowite. Mieszkałam wtedy w małym mieście, ale i tak spokój lasu zadziwiał mnie.

Teraz jednak mieszkam w wiosce, wokół której jest pełno lasów. Mimo to nie chodzę do nich na spacery; owszem, czasami zdarzy mi się zajść między drzewa, ale jakoś tak... już nie ciągnie mnie do lasu.

Więc skąd ten temat?

Byłam dzisiaj na targach szkół. Zostały przedstawione nie tylko szkoły ponadgimnazjalne, ale również różne uniwersytety i politechniki (już wiem, na czym polega różnica). Trafiłam tam na stanowisko technikum leśnego. I od razu przypomniałam sobie marzenia z dzieciństwa.

Tylko szkoda, że to marzenie jest nie do spełnienia. Trudno, jest wiele innych (zabrzmiało to tak, jakbym była masochistką).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz